FACEBOOK...

Komentowane artykuły...

Moim – najwspanialszym ze wspaniałych – Profesorkom i Profesorom Liceum im. Stanisława Wyspiańskiego w Kętach

BAŚNIOWE  WSPOMNIENIA  RÓŻĄ SŁANE

,,Wspomnienie - to cicha nuta,
Wyjęta z tonów przeszłości...
Wspomnienie - to nić wysnuta
Ze złotej przędzy młodości...”
(Fragment wiersza ze ,,Sztambucha Babci Lolki” z 1914 r.)

Moim - najwspanialszym ze wspaniałych – Profesorkom i Profesorom Liceum im. Stanisława Wyspiańskiego w Kętach

Niegdyś... babie lato, jak co roku, złotą nicią oplatało kwitnące na skwerach i w przydrożnych ogródkach róże... przyszło mi po raz pierwszy przestąpić progi kęckiego liceum.
Z nicią babiego lata splatały się białe, kredą kreślone znaki, wychodzące, niczym nici Ariadny, rzędem wzorów, wykresów z rąk nauczycieli. Snuły się po tablicy ,,kłębki” sinusoid, cosinusoid, spiralą oplatały nici DNA i RNA. Znaczone kredą, profesorskie nici Ariadny, wskazywały właściwą drogę, byśmy nie zabłądzili w zawiłościach matematycznych i fizycznych zadań.
A dane było nam pobierać nauki u znamienitych kęckich pedagogów.
W panteonie Profesorów byli: poloniści, germanista, historyk, geograf, matematyk, chemiczka...

Błądziłam w labiryncie korytarzy, kryjących wrota do tajemnych ,,Gabinetów Wiedzy”, gdzie zgłębialiśmy arkana różnych dziedzin nauki: chemii, fizyki, biologii...

Przez uchylone okna auli, dolatywał, niczym dźwięczny dzwonek zwołujący młodzież do klas,  jedwabisty głos pani Profesor Elżbiety Bystrzyckiej, intonującej pieśń ,,Kałakolczik”:
,,Adnazwuczno gremit kałakolczik (monotonnie brzmi dzwonek...)
I daroga pylitsa sliegka...”               (drogę pokrywa pył, kurz)
Niewątpliwie takim głosem urzekały mitologiczne syreny, bo dla nas wspólny śpiew na zajęciach języka rosyjskiego był najprzyjemniejszym elementem lekcji.

Następnie udawaliśmy się do ,,Gabinetu Języka Niemieckiego”, tajemniczego świata liryków Goethego, by podziwiać ,,Roslein rot auf der Heiden...” (czerwona róża na łące) i spotkać z mistrzem czarnej magii – Faustem. Chciałoby się dziś, za bohaterem Goethego, wyrzec słowa: ,,chwilo trwaj, jesteś piękna...”
Chwile bowiem spędzone na prowadzonych przez Germanistę – Profesora Lecha Kulikowskiego lekcjach języka niemieckiego, to niepowtarzalne wędrówki po ojczyźnie naszych zachodnich sąsiadów.
Zwiedzaliśmy Gemaldegalerie in Dresden (Drezdeńską Galerię) ze słynnym autoportretem Rembrandta z żoną Saskią, Pałac Sanssouci, podziwialiśmy bajecznie kolorowe figurki z miśnieńskiej porcelany.
Organizowany przez Profesora ,,festiwal słówek”, na którym należało śpiewająco wyrecytować  niemieckie odpowiedniki polskich wyrazów, uczył prawidłowej wymowy.
Stare porzekadło: ,,Morgen, morgen, nicht nur heute, sagen alle, faule Leute.”(Jutro, jutro, tylko nie dziś, mówią wszyscy leniwi ludzie) w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlało naszej  uczniowskiej postawy - zapału, z jakim przyswajaliśmy sobie ów obcy język.

Za tajemnymi wrotami ,,Gabinetu Biologicznego” oczom ukazywały się pęki rozmaitych ziół, pąki róż o wdzięcznej łacińskiej nazwie ,,Rosa canina”, modre niezabudki - niezapominajki ,,Myosotis”, zasuszane i przyklejane na kartach uczniowskich zielników.
Wokół pachniało, jak... na ,,Matki Boskiej Zielnej”, ,,barwnym, kwiecistym wieńcem”.

Nieopodal, w pełnym szklanych kolb i menzurek ,,Gabinecie Chemicznym” pani Profesor Agnieszka Klęczar, niczym ,,alchemik”, przeprowadzała przedziwne doświadczenia.
Otrzymywane drogą reakcji chemicznych roztwory barwiły papierek lakmusowy: to na czerwono... to na niebiesko... Rzędy słoi z różnymi kwasami stojące na półkach gabinetu, zdawały się ostrzegać: ,,Pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody!”.

Wreszcie udawaliśmy się do ,,Gabinetu Polonistycznego”... do baśniowej krainy ,,Króla Elfów”..., nad ,,sine wody” Świtezi, by ,,ponad  jej srebrzystymi błoniami” ujrzeć ,,dziewiczą piękność”... do Werony, by ,,posłuchać mowy cyprysów nad grobem Julietty i Romea”.
Raz... jechaliśmy ,,zaczarowaną dorożką, z zaczarowanym koniem...”, to znów... ,,płynęliśmy przez suchy przestwór oceanu...”, wreszcie... przedzieraliśmy się przez ,,puszcz litewskich przepastne krainy”, aż tam.... ,,gdzie Ikwy srebrne fale płyną...”.
Zdążaliśmy pod Troję..., gdzie bogini losu - mojra Kloto, na wrzecionie przędła greckim bohaterom nici ludzkiego żywota i tam... ,,gdzie nić czarna się przędzie... w każdym oddechu i każdym uśmiechu...”
Pani Profesor Droździkowa z niezwykłym kunsztem, obrazowo, potrafiła odmalować portrety bohaterów, zgłębiać ludzkie myśli.
Skalę epitetów, używanych przez Polonistkę, można porównać do skali głosu śpiewaka operowego, w którego ustach jedno słowo, zależnie od tonacji, przybiera różne barwy.
W pamięci mojej trwałe piętno wycisnęły lekcje poświęcone liryce młodopolskiej.
Widzicie...- mówiła Profesorka - te mgły unoszące się i tworzące białe mosty między wierzchołkami tatrzańskich szczytów?...
A tam...
,,Gdzie pawiookie drzemią stawy,
Krzak dzikiej róży pąs swój krwawy
Na plamy szarych złomów ciska”?
Jako osoba obdarzona wielką wrażliwością, z pietyzmem przedstawiała urok górskiej przyrody.
Ucząca nigdy nie pytała nas: - Czy rozumiecie? -
Jej ulubionym powiedzeniem, które pamiętam do dziś, były słowa: -,,Wyczuwacie?... to gdzieś tędy...” -
Profesorka rozbudzała naszą wyobraźnię, uczulała na piękno, uczyła ,,odbierania” otaczającego świata wszystkimi zmysłami, widzenia ,,oczami duszy”.

Przed trzema laty, na odbywające się, w skrytym wśród beskidzkich lasów ośrodku wypoczynkowym, wesele córki, przybyła góralska kapela.  
Panna Młoda w prezencie ślubnym otrzymała modrą, góralską chustę, tkaną pąsowymi różami, a Pan Młody – góralską czapkę i ciupagę.
W rytm skocznej muzyczki Nowożeńcy odtańczyli ,,zbójnickiego”.
Biały welon pląsającej córki unosił się, niczym... mgła nad tonącą w półmroku salą weselną, na dziewczęcych ramionach falowały pawiookie, okraszone ,,krwawym pąsem róż” fałdy niebieskiej chusty.
Odniosłam wrażenie, że już kiedyś, dawno... przed laty... widziałam taki sam obraz...
I przed moimi oczyma ukazała się, niczym we mgle... twarz Profesorki Droździkowej, powróciło wspomnienie... pamiętnej lekcji języka polskiego, na której interpretowaliśmy liryk Kazimierza Przerwy-Tetmajera ,,Melodia mgieł nocnych nad Stawem Gąsienicowym”.
Powróciło, jakże sentymentalne wspomnienie tych lekcji, na których, niczym powietrze ,,łapaliśmy” melodyjnie płynące z ust pani Profesor słowa.
Pośród beskidzkich stoków, ,,w dali echowe słychać grania...”, a ,,czapkę...” góralską Pana Młodego ,,wicher niesie...” w tańcu.
,,Ostał mi się jeno sznur...” pereł rosy na Niezapominajkach mrugających modrymi ,,oczkami” nad leśnym ruczajem?

,,A może tam... w Szkolnych Murach
  Został Młodości Świat?
  Może ze Snu Baśni zbudzi
  Róży pąsowej Kwiat?

  A może ukażą oczom
 Cud Niezapominajki,
 Może Łzę Wspomnień utoczą
 ,,Żabie Oczka” z bajki?

Czyż pozostaną w Bajkach
,,Oczka” w kroplach mgły?
Czy Łza na Niezapominajkach
Perłą rosy lśni?

I mgłą zaszły me oczy, widząc: białą mgłę welonu na promieniejącej, pąsowej twarzy córki – Panny Młodej, radość w jej modrych oczach i pąs róż na otulającej jej postać niebieskiej, góralskiej chuście. Niezapomniane obrazy...
Czyż tak może wyglądała, przed z górą stu laty, Panna Młoda na bronowickim weselu, uwiecznionym w dramacie Stanisława Wyspiańskiego?
Czyż z czystym sumieniem mogę dziś skierować do pani Profesor Droździkowej słowa?
- Tak, pani Profesor, niewątpliwie wyczułam... to gdzieś tędy... gdzieś tędy... biegnie Droga najpiękniejszych Wspomnień Młodości, Wspomnień Sztubackich Lat...
Może ,,daroga pylitsa sliegka..”(nad drogą wzbija się pył), zasnuta już gdzieniegdzie mgłą minionych lat, ale z pewnością usłana pąsowymi, dzikimi Różami - Rosą caniną...
A w przyszłym roku minie lat... ,,czterdzieści i cztery...” od czasu, gdy przekroczyłam licealne progi, a  ,,imię Twoje...” ,,Wyspianie” wciąż w ,,sercu mym wywołuje dreszcze...”
I ...wspomnienia szkolnych, minionych lat snuć można bez końca, jak snuje nić minionego, babiego lata.

Tę symboliczną – pąsową, dziką, ciemnosmreczyńską Różę, Tę - ,,Heidenroslein” i  Tę – ,,Rosa caninę” chcę wręczyć w Dniu Nauczycielskiego Święta moim Profesorkom i Profesorom z  Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Wyspiańskiego w Kętach, w podziękowaniu za lekcje różami słane.
Pragnę dać Róże – Tym Wszystkim – najwspanialszym ze wspaniałych Profesorom – żyjącym, a położyć – na mogiłach Tych – którzy odeszli, ale wciąż żyją i żyć będą w Pamięci uczniów Swoich.

Absolwentka

Komentarze

Tutaj możesz zostawić komentarz aby to zrobić musisz być zalogowany. Możesz to zrobić tutaj...